Najlepsze wakacje „bez prądu”

Prawie połowa z nas czuje się niewolnikami elektronicznych gadżetów. Według firmy badawczej Black Tomato czujemy konieczność odpowiadania na wszystkie wiadomości i maile – nawet te, które przychodzą podczas naszych urlopów. Ponieważ jesteśmy tak zestresowani ciągłym dyżurowaniem przy telefonie, 77 proc. podróżnych wierzy, iż czas bez gadżetów byłby dla nich prawdziwym wyzwoleniem. Być może dlatego po dekadzie sprzedawania zalet hotelowego wifi, telewizorów plazmowych, stacji dokujących dla ipodów (i ostatnio, dostępnych ipadów) współczesne ośrodki i hotele promują brak dostępu do technologii i łączności. Przecież trudno dać się wkręcić na telekonferencję jeśli nie odebrało się zaproszenia.

Potrzebujesz pomocy w wyrwaniu się z technologicznego nałogu? Stworzyliśmy listę miejsc, które pozwolą ci spędzić wakacje bez prądu. Od żeglowania po bezludnych zatoczkach Karaibów do tropienia słoni na safari, podróżowanie tak cię wciągnie, że może już nigdy nie sięgniesz po swojego BlackBerry.

Karaiby Południowe

32 wysepki w południowej części Karaibów oferują pakiety „cyfrowego detoksu” i natychmiastowe zerwanie z uzależnieniem od technologii – wszelkie urządzenia trzeba zdać przy przyjeździe. Tygodniowy wyjazd kosztuje 3,799 dol. od osoby (łącznie z przelotem z Nowego Jorku), 3 nocami na Young Island i 4 nocami na Palm Island, plus transfer prywatnym katamaranem. W cenie również przewodnik „detechnologizacyjny”.

Botswana

Najfajniejszy sposób na porzucenie myśli o logowaniu? Zatrzymać się w hotelu, który stawia na twojej drodze… słonia – pięknego lecz budzącego respekt zwierzęcia przy którym twój szef to pikuś. Możesz zatrzymać się w ośrodku Orient Express oferującym 12 superluksusowych chatek schowanych pomiędzy akacjami – tuż przy wodopoju słoni. Dookoła obozu krążą dzikie zwierzęta szukające wody, a nadajników komórkowych czy anten telewizyjnych nigdzie nie widać. Nie będzie ci jednak brakowało kablówki. Wszystko co warte obejrzenia jest tuż za oknem.

Południowe Utah

Zgodnie z definicją spa powinny relaksować i odstresować – ale jeśli jesteś uzależniony od technologii, to podczas masażu tworzysz listy rzeczy do zrobienia i sprawdzasz telefon od razu po jodze. Dla tych, którym trzeba trochę pomóc w zerwaniu z nałogiem, Red Mountain Spa – ośrodek położony na pustyni w okolicach Parku Narodowego Zion – oferuje program “radzenia sobie z uporczywym stresem”.

Uczestnicy znajdą się pod opieką Andrei Hanson, która stosuje holistyczne podejście wykorzystując energoterapię, jogę i medytację w celu odwrócenia i korekcji efektów stresu. Jej cel: wzmocnienie twojego ciała, umysłu i ducha, wprowadzenie na wyższy poziom zdrowia i spokoju. Czy to działa? No cóż, jeśli pomoże przetrwać kilka dni bez sprawdzania maila, wchodzę w to!

Soufriere, St. Lucia

Na długo przed hotelami eko architekt Nick Troubetzkoy zbudował wielopiętrowy ośrodek wpasowany w zbocze góry z widokiem na wulkaniczną piaszczystą plażę. Aby utrzymać klimat w stylu Robinsona Crusoe w pokojach nie ma telewizji, odtwarzaczy DVD czy też innych cyfrowych przeszkadzaczy. Nie będziesz za nimi tęsknił podczas kąpieli w pięknym prywatnym basenie, nurkowania prosto z brzegu czy jedzenia lunchu przygotowanego w twoim pokoju przez prywatnego lokaja. Z lokajem możesz kontaktować się przez hotelowy telefon 24 godziny na dobę. Będą to jedyne wykonywane przez ciebie połączenia.

Santa Catalina, Panama

Podróżując chcę zniknąć z mapy, lecz często stwierdzam, że WiFi, telewizja satelitarna czy inne nowoczesne technologie przeniknęły do nawet najbardziej odludnych zakątków ziemi. Na szczęście jest Santa Catalina w Panamie. To jedno z najlepszych miejsc do surfowania w Ameryce Środkowej. Znajduje się na uboczu, w okolicy jest tylko jeden telefon publiczny i zero bankomatów, sklepów telefonii komórkowych czy szerokopasmowego internetu. Goście mogą wyjść bezpośrednio ze swoich bungalowów na plażę, złapać deskę i spędzić cały dzień na falach – samemu lub z instruktorem. Na miejscu jest również restauracja, bar oraz niezliczone leżaki. Podczas pobytu można skorzystać z wycieczki łodzią na okoliczne wyspy (w tym Isla Coiba, raju dla nurków).

Koh Phanghan, Tajlandia

Tajska wyspa Koh Phangan jest najbardziej znana z legendarnych nocnych imprez na plażach Haad Rin. Ale wystarczy wybrać się 15 minut łodzią na północ do zatoki Haad Tien (lub pójść półtorej godziny pieszo przez dżunglę), aby odkryć Azyl – ukryty ośrodek spa i centrum detoksu.

Wciśnięty w gęstą dżunglę na wąskim skrawku piasku, idylliczny hotel specjalizuje się w programach postnych/detoksowych, wakacjach z jogą oraz indywidualnych pakietach wypoczynkowych (wszystko od medytacji do zabiegów spa i warsztatów duchowych). Posiadłość jest okablowana, ale żaden szanujący się jogin nie skorzysta z sieci.

Paro, Bhutan

To, że Bhutan na własne życzenie był izolowany od świata przez większość XX wieku – połączone z absolutnie odludnym położeniem między płaskowyżem tybetańskim a Indiami – sprawia, iż jest to idealne miejsce dla szukających ucieczki od świata cyfrowego.

Amankora jest luksusowym ośrodkiem pozwalającym na totalne oderwanie się od świata w pełnym komforcie. Zamiast surfowania po sieci możesz zdobywać himalajskie szczyty wzbijające się na ponad 22,000 stóp; medytować w VII-wiecznym klasztorze; próbować sił w łucznictwie; nawigować łodzią podczas spływu rwącą rzeką lub po prostu pozbywając się wszelkich dolegliwości w lokalnej łaźni.