Białka Tatrzańska to tak naprawdę kompleks złożony z kilku ośrodków i z dostępem do kilku naprawdę świetnych stoków i dobrych tras narciarskich. Ja chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na Kotelnicę Białczańską, która stanowi creme de la creme tamtejszych miejsc dla narciarzy.
Po prostu: Ośrodek Narciarski Kotelnica Białczańska to obecnie najpopularniejszy i najlepszy w Polsce kompleks narciarski. Po pierwsze, charakteryzuje się dużą liczbą będących w niekłopotliwym zasięgu tras narciarskich. Po drugie, trasy te są doskonale przygotowane i nigdy nie brakuje tam śniegu! Po trzecie, trasy są tak zróżnicowane, że Kotelnica jest miejscem dla całej rodziny, bez względu na prezentowane umiejętności wjazdowo-zjazdowe. Po czwarte, do dyspozycji narciarzy przygotowano szereg nowoczesnych wyciągów narciarskich i kolejek krzesełkowych. Po piąte, tam jest przepięknie.
A teraz przejdźmy do konkretów. Kiedyś z ciekawości policzyłem i wyszło mi, że w sumie jest tam dziewięć różnych sposobów dostania się na stok. A licząc wejście na piechotę (nie polecam) to nawet dziesięć.
Najnowsza i najbardziej nowoczesna jest sześcioosobowa kolejka linowa o wdzięcznej nazwie „Jankulakowski”. Ma jakieś osiemset metrów długości i da się nią pokonać różnicę wzniesień ponad stu pięćdziesięciu metrów. Wyposażona jest w osłony przeciwwietrzne, system ogrzewanych, miękkich, tapicerowanych siedzeń oraz – co jest naprawdę wygodne – umożliwia transport dzieci poniżej 125 cm wzrostu. Jedzie z prędkością pięciu metrów na sekundę i może w ciągu godziny przewieźć trzy tysiące osób, więc kolejek raczej nie ma.
Pod względem wysokości względnej możliwej do pokonania rekordzistką jest inna kolejka linowa: trzyosobowy wyciąg krzesełkowy, długości prawie półtora kilometra, pokonujący różnicę wzniesień dwieście dziesięć metrów. Jedzie wolniej, bo jakieś dwa metry na sekundę, więc można sobie podziwiać widoki. A jest co podziwiać...
Są jeszcze cztery inne kolejki linowe, a do tego dwa orczyki i jeden wyciąg talerzykowy. Tak więc z dostaniem się na górę problemów nie ma żadnych, a i czekać na transport nie trzeba. A w dół...
Dość powiedzieć, że łączna powierzchnia wszystkich pięciu tras narciarskich to dobrze ponad pięćdziesiąt hektarów. Na takiej powierzchni naprawdę trudno o tłok. Prawdę mówiąc łatwiej się tu zgubić, niż znaleźć. Najdłuższa trasa ma prawie półtora kilometra i biegnie wzdłuż i pod kolejką linową. Trzy inne trasy prowadzą wprost do wyciągów, a jedna z nich ma homologację FIS, czyli stanowić może wyzwanie nawet dla dość wymagających narciarzy.
Dwie pozostałe są za to łagodne jak baranki. Jest też świetna nartostrada prowadząca do ośrodka „Bania” i jeszcze nowa, niedawno udostępniona trasa narciarska wzdłuż nowej kolejki. Wszystkie dostępne trasy zjazdowe są sztucznie naśnieżane, oświetlone i codziennie rano przygotowywane przez ratraki. Po prostu bajka...
Oprócz niezbędnej infrastruktury stricte narciarskiej ośrodek dysponuje także własnymi bezpłatnymi parkingami na jakieś osiemset samochodów osobowych. Na dolnej i górnej stacji kolei jest bezpłatne WC (szok!), a przy dolnej i przy górnej stacji znajdują się karczmy, w których można się posilić i napić czegoś zimnego, ciepłego, albo pośredniego. No i oczywiście na miejscu znajduje się wypożyczalnia sprzętu sportowego i serwis narciarski, a także profesjonalna szkoła narciarska. A w stałym pogotowiu czuwają profesjonalni ratownicy TOPR.
Nocleg w najbliższej okolicy to też żaden problem, bo naliczyłem chyba z pięć ośrodków w pobliżu, dość zróżnicowanych zarówno pod względem warunków, jak i cen. Ale to najlepiej sprawdźcie sami na miejscu. Bo tam warto pojechać na narty, deskę, sanki, albo na cokolwiek innego. Choćby na przepyszne grzane piwo z sokiem imbirowym...
Białka Tatrzańska to tak naprawdę kompleks złożony z kilku ośrodków i z dostępem do kilku naprawdę świetnych stoków i dobrych tras narciarskich. Ja chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na Kotelnicę Białczańską, która stanowi creme de la creme tamtejszych miejsc dla narciarzy.
Po prostu: Ośrodek Narciarski Kotelnica Białczańska to obecnie najpopularniejszy i najlepszy w Polsce kompleks narciarski. Po pierwsze, charakteryzuje się dużą liczbą będących w niekłopotliwym zasięgu tras narciarskich. Po drugie, trasy te są doskonale przygotowane i nigdy nie brakuje tam śniegu! Po trzecie, trasy są tak zróżnicowane, że Kotelnica jest miejscem dla całej rodziny, bez względu na prezentowane umiejętności wjazdowo-zjazdowe. Po czwarte, do dyspozycji narciarzy przygotowano szereg nowoczesnych wyciągów narciarskich i kolejek krzesełkowych. Po piąte, tam jest przepięknie.
A teraz przejdźmy do konkretów. Kiedyś z ciekawości policzyłem i wyszło mi, że w sumie jest tam dziewięć różnych sposobów dostania się na stok. A licząc wejście na piechotę (nie polecam) to nawet dziesięć.
Najnowsza i najbardziej nowoczesna jest sześcioosobowa kolejka linowa o wdzięcznej nazwie „Jankulakowski”. Ma jakieś osiemset metrów długości i da się nią pokonać różnicę wzniesień ponad stu pięćdziesięciu metrów. Wyposażona jest w osłony przeciwwietrzne, system ogrzewanych, miękkich, tapicerowanych siedzeń oraz – co jest naprawdę wygodne – umożliwia transport dzieci poniżej 125 cm wzrostu. Jedzie z prędkością pięciu metrów na sekundę i może w ciągu godziny przewieźć trzy tysiące osób, więc kolejek raczej nie ma.
Pod względem wysokości względnej możliwej do pokonania rekordzistką jest inna kolejka linowa: trzyosobowy wyciąg krzesełkowy, długości prawie półtora kilometra, pokonujący różnicę wzniesień dwieście dziesięć metrów. Jedzie wolniej, bo jakieś dwa metry na sekundę, więc można sobie podziwiać widoki. A jest co podziwiać...
Są jeszcze cztery inne kolejki linowe, a do tego dwa orczyki i jeden wyciąg talerzykowy. Tak więc z dostaniem się na górę problemów nie ma żadnych, a i czekać na transport nie trzeba. A w dół...
Dość powiedzieć, że łączna powierzchnia wszystkich pięciu tras narciarskich to dobrze ponad pięćdziesiąt hektarów. Na takiej powierzchni naprawdę trudno o tłok. Prawdę mówiąc łatwiej się tu zgubić, niż znaleźć. Najdłuższa trasa ma prawie półtora kilometra i biegnie wzdłuż i pod kolejką linową. Trzy inne trasy prowadzą wprost do wyciągów, a jedna z nich ma homologację FIS, czyli stanowić może wyzwanie nawet dla dość wymagających narciarzy.
Dwie pozostałe są za to łagodne jak baranki. Jest też świetna nartostrada prowadząca do ośrodka „Bania” i jeszcze nowa, niedawno udostępniona trasa narciarska wzdłuż nowej kolejki. Wszystkie dostępne trasy zjazdowe są sztucznie naśnieżane, oświetlone i codziennie rano przygotowywane przez ratraki. Po prostu bajka...
Oprócz niezbędnej infrastruktury stricte narciarskiej ośrodek dysponuje także własnymi bezpłatnymi parkingami na jakieś osiemset samochodów osobowych. Na dolnej i górnej stacji kolei jest bezpłatne WC (szok!), a przy dolnej i przy górnej stacji znajdują się karczmy, w których można się posilić i napić czegoś zimnego, ciepłego, albo pośredniego. No i oczywiście na miejscu znajduje się wypożyczalnia sprzętu sportowego i serwis narciarski, a także profesjonalna szkoła narciarska. A w stałym pogotowiu czuwają profesjonalni ratownicy TOPR.
Nocleg w najbliższej okolicy to też żaden problem, bo naliczyłem chyba z pięć ośrodków w pobliżu, dość zróżnicowanych zarówno pod względem warunków, jak i cen. Ale to najlepiej sprawdźcie sami na miejscu. Bo tam warto pojechać na narty, deskę, sanki, albo na cokolwiek innego. Choćby na przepyszne grzane piwo z sokiem imbirowym...